Bartek Mistrzem Świata

Coventry, hala Skydome Arena, 16 mat, 3000 zawodników, a pośród nich m.in. Bartek Chaduch. Skromny, młody chłopak z Prądów, który kilka lat wcześniej w Dąbrowie pierwszy raz spróbował swych sił w taekwondo. Teraz walczył w finale Mistrzostw Świata z Anglikiem Robertem Bartholomey.

 

 

Rozmowę z Bartkiem przprowadził Dariusz Król.
Było to już czwarte starcie Bartka w turnieju. Wyglądało jak wszystkie poprzednie, a przynajmniej podobnie. - Już w pierwszej akcji wykonałem kopnięcie obrotowe w brzuch i sędzia musiał zatrzymać pojedynek - opowiada Bartek.
Rzeczywistość była jeszcze mocniejsza. Anglik przez pięć minut... wymiotował! Zresztą nie jedyny raz podczas finału.
-
 W mojej konkurencji nie można przeciwnika znokautować. Trzeba panować nad swoimi ciosami. W zasadzie podczas walki finałowej niemal po każdej akcji miałem ostrzeżenie od arbitra za zbyt mocne uderzenia, a ponieważ we wcześniejszym pojedynku otrzymałem żółtą kartkę, bałem się dyskwalifikacji i porażki. W końcu byłem zdecydowanie lepszy - tłumaczy.
W efekcie Bartek unikał już do końca mocnych serii rękami, od czasu do czasu tylko trącając rywala uderzeniami z obydwu nóg. Mistrzem świata został zdecydowanie i zasłużenie!
-
Czy się cieszę? Jasne! Jechałem na turniej pełen nadziei. Mój trener Łukasz Rewieński bardzo we mnie wierzył i zapowiadał, że powinienem powalczyć o pełną pulę. Sam też czułem się mocny. Ostatnio zrobiłem spore postępy, zatem można by rzec, że niespodzianki nie było - trzeźwo analizuje swój sukces chłopak z Prądów.
I racjonalnie, bo pokazuje piękny, wielki medal za mistrzostwo świata, ale zaraz schodzi na... ziemię.
- Jestem mistrzem świata w odmianie nie olimpijskiej. W konkurencji olimpijskiej brakuje mi jeszcze do najlepszych w kraju, ale wszystko przed 18-latkiem - uśmiecha się.
Taekwondo pochodzi z Korei. Tae (uderzenie stopą) - kwon (uderzenie pięścią) - do (sztuka, metoda). Zanim jednak Bartek zainteresował się koreańską sztuką walki, w... przedszkolu poznał aikido, którego uczył się przez rok.
- Było dla mnie zbyt nudne, przypominało lekcje wuefu. Z taekwondo zetknąłem się w 2005 roku, gdy w szkole w Dąbrowie zorganizowano pokaz tej dyscypliny. Pierwszy miesiąc był za darmo. Zebrało się z 30 chętnych, po pół roku zostało około 10, później jeszcze mniej i przestało się opłacać prowadzenie treningów w Dąbrowie - wspomina Bartek.
W ten sposób trafił do Opola,  konkretnie do Opolskiego Klubu Taekwondo, skromnego, ale będącego w czołówce tego typu ośrodków w Polsce. W Coventry oprócz Barta mistrzostwo zdobyła Natalia Waluś, a brąz Błażej Pluta z OKT.
Pod okiem trenera Łukasza Rewieńskiego nasz mistrz świata trenuje cztery razy w tygodniu. Ponieważ na co dzień uczy się w Technikum Ekonomicznym w Opolu, do rodzinnych Prądów zwykle przyjeżdża późnym wieczorem.
- Nasze treningi są urozmaicone. Techniczny jest lżejszy, wytrzymałościowy bardzo ciężki - mówi Bartek i pokazuje... delfinka, czyli specyficzną pompkę z wyskokiem. Zrobić ich dziesięć to niezły wyczyn...
- Dużo-szybko-mocno - tak streściłbym trening wytrzymałościowy. Śmiem twierdzić, że wielu wyczynowych sportowców mogłoby nie wytrzymać takiego wysiłku! Kopnięcia przeplatamy brzuszkami, przysiadami, pompkami. Wszystkiego jest właśnie dużo, wszystko się dzieje szybko i jest okraszone sporą siłą - zdradza kulisy treningu Bartek.

Czy tak wysportowany młody chłopak nie dostaje z głowy podszeptów, aby spróbować nieprzeciętnej siły poza matą?
- Nigdy tak nie było. Oczywiście wiem, że dałbym niejednemu radę, ale też wiem, że mam trochę siły i umiejętności, aby móc zrobić komuś krzywdę, a tego bym nigdy nie chciał. Wszystko zatem zostaje na macie - tam mam pokazywać, ile jestem wart - to rzeczywiście słowa godne mistrza świata!
Osiemnastolatek, który został czempionem globu w tak trudnej dyscyplinie jak taekwondo ma prawo marzyć. Jakie to marzenia?
- Przyziemne - odpowiada. - Szukam sponsora, bo moja dyscyplina sporo kosztuje. Każdy obóz, zawody, stroje - za wszystko płacą rodzice, a przecież im też się nie przelewa. Jeszcze dwa lata będę się uczył w technikum, potem albo studia od razu, albo najpierw jakaś praca. Przydałby się teraz sponsor. Jeśli są chętni na mistrza świata w taekwondo, zgłaszam się - mówi całkiem poważnie Bartek.

 

Opublikował(a): Katarzyna Gołębiowska-Jarek
Data publikacji: 20-08-2013 15:11
Przewiń do góry